wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 11 - Gdzie one są?



~*~
Właśnie zaczynamy z Larą planować nasz ślub. Chcemy pobrać się jak najszybciej. Nie widziałem się ostatnio ani z Violettą ani z Bell. To dziwne bo nawet nie dzwoni że potrzebuje mojej pomocy. No nie ważne. Zadzwonię do niej później. Usiadłem na kanapie i spojrzałem na moją narzeczoną.
-Kochanie chciałabym mieć taką śliczną, długą suknię ślubną.  Z welonem, ładną fryzurę makijaż - Zaczęła wymieniać Lara. Bawi mnie to trochę. Moim zdaniem liczy się to że będziemy tam my razem, szczęśliwy. Że będziemy sobie przysięgać miłość i wierność. No ale według Lary liczy się zupełnie co innego.
-No dobrze a ja? - Spytałem ciekawy. Jaką ma wizję dla mnie.
-A ty - Uśmiechnęła się - Oczywiście włosy postawione na żelu, ubrany w elegancki garnitur a najlepiej frak, do tego mucha - Powiedziała - Później stoimy razem. Jakieś boskie obrączki - Dodała
-Eh Lara - Westchnąłem - Ja to sobie wyobrażałem zupełnie inaczej - Powiedziałem
-Tak, tak misiu - Powiedziała obojętnie. - Robimy teraz listę gości - Dodała i sięgnęła po kartkę i długopis. Już była gotowa wpisywać swoich gości ale zabrałem jej długopis i na pierwszym miejscu wpisałem Violettę i Bell. Spojrzała na mnie i pisała resztę gości.

W końcu po godzinie skończyliśmy organizować listę gości. Ponad 300 osób. Przesada, ale to tylko moje zdanie. Lara uważa oczywiście inaczej. No nic przechodzimy teraz do sukni ślubnej. Oczywiście z pięć katalogów. Zaczęliśmy je oglądać. Nie słuchałem Lary. Gdzieś w głowie słyszałem jakiś dziwny dźwięk który nie pozwalał mi się skupić. Było mi słabo i ciemno przed oczami. Czułem się cholernie dziwnie. Nie bardzo wiedziałem co się ze mną dzieje. Cały czas przed oczami miałem Violettę.

Po kilku minutach wszystko minęło. Spojrzałem na moją ukochaną Vilu. Nie, to nie Violetta. Chwila. Co ja tu robię? Matko. Lara, moja narzeczona, ślub. Nie, nie i jeszcze raz nie. To nie może być możliwe.
-Kochanie wszystko okej? - Spytała nadal przeglądając katalog
-Tak, odzyskałem pamięć - Powiedziałem zadowolony.
-Tak, tak świetnie - Zignorowała mnie dalej wpatrzona w katalog
-Lara ślubu nie będzie - Powiedziałem szybko -Nie kocham cię, kocham Violettę - Dodałem

Po około dwu godzinnej awanturze udało mi się spakować i wyjść od Lary. Wiem zraniłem ją ale nie byłem sobą. Dobra to nie jest tłumaczenie ale nie będę z nią bo jej nie kocham. Podjechałem pod dom Violetty. Właściwie to pod nasz wspólny dom. Kiedyś, ale teraz też tak będzie. Wysiadłem z auta i zapukałem do drzwi. Raz, drugi, trzeci. Dziwne nikt nie otwiera. Może poszły na spacer...

Po kilku minutach znalazłem się pod domem Lu i Fede. Zapukałem a po chwili Lu wpuściła mnie do środka. Przywitałem się ze wszystkimi. Brakowało jedynie Fede. Po chwili wszedł do środka
-A ty co się tak cieszysz? -Spytał wskazując na moją minę.
-Odzyskałem pamięć - Powiedziałem szybko a wszyscy dziwnie na mnie spojrzeli. Fede zaczął się śmiać.
-No nie powiem niezły żart - Powiedział - A tak serio? - Spytał
-To było serio Alberto - Zaśmiałem się pod nosem
-Leon to nie jest zabawne- Powiedział oburzony - Ej czekajcie on serio odzyskał pamięć - Dodał zadowolony. - Już nie żyjesz - Zmierzył mnie wzrokiem. No tak obiecałem mu że nigdy nie użyję jego drugiego imienia publicznie. Wiedziałem o tym tylko ja. Nawet Lu nie powiedział. Stwierdził że powie jej kiedy przyjdzie odpowiedni czas.
-Dobra później - Machnąłem ręką - Wiecie gdzie jest Violetta? - Spytałem dziewczyn. Spojrzały na siebie ale nie odezwały się ani słowem.
-Zadałem wam pytanie - Powiedziałem spokojnie
-Wiesz Leon już trochę za późno - Powiedziała Francesca
-To znaczy? - Spytałem zdenerwowany
-Wyjechały, miała dość tego że jej nie pamiętasz. Że nie może się do ciebie przytulić, pocałować, powiedzieć jak bardzo kocha - Powiedziała - Nie zniosła tego jak przyszedłeś do niej i powiedziałeś że chcesz oświadczyć się Larze, jak poprosiłeś ją o radę. Jej serce pękło wtedy na milion kawałeczków. Tak powiedziała. Nie dała rady i wyjechała - Wytłumaczyła mi wszystko. Słuchałem jej uważnie.
-No dobrze ale gdzie one są? - Spytałem szybko. Muszę to wiedzieć. Przecież kocham ją, je obie.
-Nie możemy ci powiedzieć - Odezwały się zgodnie Fran i Lu. Westchnąłem zły.
-A ja mu powiem - Odezwał się Fede ale po chwili spojrzał na Lu. - Albo jednak nie - Dodał i posłał jej buziaka. No tak mogłem się tego spodziewać.
-Cześć - Powiedziałem i wstałem. Skierowałem się do drzwi. Po chwili wsiadłem do auta i oparłem głowę o zagłówek. Usłyszałem że ktoś puka w szybę. Była to Fran.otworzyłem ją niechętnie.
-Mogę ci dać jedynie to - Powiedziała i podała mi do ręki klucze. Klucze od naszego domu. Dobre i to. Może tam znajdę jakąś wskazówkę...

~*~
We Francji jestem już jakieś dwa tygodnie. Może kilka dni więcej niż dwa tygodnie. Pierwsze kilka dni mieszkałam z ciocią. Ale teraz mieszkam gdzie indziej. Nie sama. Z Bel i moim ukochanym. Jest na prawdę świetny. Pełen miłości, opiekuńczy, pochodzi z dobrej rodziny. Dodatkowo to syn znajomych mojej cioci. Jestem przy nim zupełnie inna niż w Argentynie. Spokojna, szczęśliwa. Nie przejmuję się niczym. I powoli staram się zapomnieć o Leonie. Nie idzie mi to łatwo bo moja malutka księżniczka bardzo mi o nim przypomina ale daję radę. Muszę być silna dla małej Bell i dla Chrisa. Właśnie tak ma na imię mój ukochany. Może nie długo narzeczony. Chciałabym ale nie wiem jak będzie.

Położyłam właśnie Bell spać. Leon próbował dodzwonić się do mnie kilka razy ale nie odebrałam. Przecież nie odbiorę. Ma już narzeczoną. Nie potrzebuje mnie. A małą zobaczy za jakiś czas. Do domu wszedł Chris. Widać było że jest zdenerwowany. Ciekawe o co chodzi. Wolałam teraz do niego nie podchodzić więc wyminęłam go i udałam się do kuchni. On się rozebrał i przyszedł do mnie. Objął od tyłu i zaczął całować po szyi.
-Nie mam na to ochoty dzisiaj kochanie - Powiedziałam i delikatnie go odtrąciłam. Westchnął dośc zły po czym obrócił mnie w swoim kierunku. Spojrzałam w jego oczy które były szare, przepełnione złością. Przełknęłam ślinę
-Co ty sobie wyobrażasz? Że możesz tak tu mieszkać zupełnie za darmo? - Podniósł głos zdenerwowany. Przestraszyłam się go. Jeszcze nigdy taki nie był
-Odpowiadaj jak cię pytam - Krzyknął po czym uderzył mnie w twarz. Pod wpływem jego siły upadłam na podłogę. Od razu złapałam się za policzek. Wolałam teraz nie wstawać aby bardziej go nie sprowokować.

W końcu po kilku minutach Chris poszedł na taras aby zapalić. Szybko i cicho wstałam po czym pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju małej gdzie miałam też swoje rzeczy. Przebrałam się i położyłam obok niej na łóżku. Objęłam ją mocno i zamknęłam oczy. Starłam pojedyncze łzy. Dla czego Leon nie może być teraz z nami. Westchnęłam cicho i próbowałam zasnąć. Po kilku minutach usłyszałam jak Chris wchodzi do pokoju ale nie ruszałam się. Udawałam że śpię. Na szczęście nie dotknął mnie nawet i wyszedł. Może żałuje? Może wcale nie chciał tego zrobić. Był zdenerwowany i tak jakoś wyszło. Jutro wszystko będzie dobrze, tak jak było wcześniej. Z tą myślą zasnęłam.

*********
Pam, pam, pam :D Oto i jest kolejny rozdział :P Jak widzicie zaczyna się już troszkę dziać ale nic wam nie zdradzę :D Powiem wam tylko że mam pewien plan :D
Matko jakoś ostatnio odzyskałam wenę :D Mam nadzieję że teraz rozdziały będą pojawiały się częściej.
Miał się pojawić jutro ale jest dziś :P Podziękujcie dla Kacpra który udostępnił mi laptopa :D (Wtajemniczeni wiedzą o kogo chodzi :D)

Jak widzicie Leon odzyskał pamięć, Violka jest we Francji a jej nowy ukochany...
No tego nie skomentuję
Jak wam się podoba ten rozdział?
Dla mnie się podoba :D Nawet nie wiecie jaką miałam świetną zabawę pisząc go :D
No ale dobra już nie przynudzam :P
Czytajcie oceniajcie i komentujcie :D
Do przeczytania w kolejnym <33 Kocham was ♥ ♥ ♥ Buziaki :**

niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 10 -Czy zostaniesz moją żoną?

2 TYGODNIE PÓŹNIEJ

~*~
-Ale dziewczyny tłumaczę wam że chcę wyjechać - Powiedziałam stanowczo. Męczą mnie już od ponad godziny abym została. Ale ja już postanowiłam i niema odwrotu. Wyjeżdżam i nikt mnie nie powstrzyma. Moje serce i tak już pękło na milion kawałków. nie chcę aby dalej tak się działo
-To wytłumacz nam dla czego chcesz wyjechać, bo jak na razie mówisz tylko że wyjeżdżasz i
koniec.- Powiedziały zgodnie Lu razem z Fran. - Ale chcemy wiedzieć dlaczego mała martwimy się o ciebie - Dodały. jedna złapała mnie za jedną rękę a druga za drugą.
-Tydzień temu był u mnie Leon... - Zaczęłam mówić. Chociaż nie wiem czy chcę im to mówić. Sam im powinien to oświadczyć. W końcu to jego życie. - Spytał mnie o radę. Chce oświadczyć się Larze. Nie bardzo wiedział jak miał to zrobić więc mu podpowiedziałam co nieco. Dziewczynie nie umiem tu być z tą myślą że on jej się oświadczy i będą razem, że wezmą ślub. - Dodałam.
-No dobrze rozumiemy cię, ale powiedz nam przynajmniej gdzie chcesz wyjechać - Powiedziała Lu. Spojrzałam na nie
-Powiem jeśli obiecacie że Leon się nigdy nie dowie gdzie jestem -Powiedziałam stanowczo.
-Obiecujemy Viola, nam możesz ufać - Powiedziała Fran.
-Dobrze więc planuje pojechać gdzieś daleko - Zaśmiałam się nerwowo - A tak serio to chcę jechać do ciotki do Francji - Dodałam spokojnie

~*~
Dzisiaj planuję oświadczyć się Larze. Chociaż jak tylko o tym myślę to czuję dziwne ukłucie w sercu. Nie mam pojęcia o co chodzi. No nie ważne. Wszystko jest już przygotowane czekam tylko na Larę i wychodzimy. Po chwili zeszła na dół całkiem ładnie ubrana. Ale nie tak jak Violetta. O matko planuję się oświadczyć swojej dziewczynie a myślę o matce swojego dziecka. Co ja robię?

Wyszliśmy właśnie z restauracji i idziemy na "Romantyczny spacer". Postawiłem na plażę. Tak jak podpowiadała mi Violetta. Jestem mega zestresowany. A wyjątkowe dla nas dwojga miejsce to ławka nad jeziorkiem. Postanowiłem właśnie tam jej się oświadczyć. W końcu po kilku minutach znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu
-Kochanie po co tu przyszliśmy? - Spytała ciekawa Lara. Jest ciekawska i to mi w niej przeszkadza, nie wiem czemu. Dobra przyzwyczaję się do tego
-Może to nie jest żadne idealnie miejsce ale chciałem to zrobić tutaj. - Powiedziałem po czym uklęknąłem na jedno kolano - Czy zostaniesz moją żoną? - Spytałem szybko. Nie wiem czemu ale robię to jakoś niechętnie. No cóż takie życie.
-Tak kochanie to moje marzenie - Powiedziała szczęśliwa Lara. Po chwili włożyłem pierścionek na jej palec i wstałem. Ona mnie pocałowała.

Po dłuższym czasie wróciliśmy do domu. Byliśmy jeszcze na spacerze. Od razu udałem się do łazienki. Wykonałem wieczorne czynności i położyłem si e w łóżku czekając na Larę. Zjawiła się po kilu minutach.Położyła się obok mnie i nakryła kołdrą po czym się wtuliła i zasnęła. Ja leżałem jeszcze długo i myślałem.

~*~
Kiedy mała już spała zaczęłam szukać jakiegoś korzystnego lotu do Francji. Znalazłam i zamówiłam bilet po czym zaczęłam pakować wszystkie rzeczy moje i małej do walizki. Znalazłam jeszcze kilka rzeczy Leona więc wyniosłam je na strych. To samo zrobiłam z naszymi wspólnymi zdjęciami i pamiątkami. Nie chcę o nim pamiętać. Chcę zapomnieć tak jak on zapomniał o mnie. Skończyłam późno w nocy. Położyłam się na łóżku i szybko zasnęłam. Niestety nie na długo



***
Kochani komentujcie :P !! Oceniajcie a być może już nie długo pojawi się kolejny rozdział :)

piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 9 - Potrzebuję rady


OKOŁO 3 TYGODNIE PÓŹNIEJ 

~*~
Od pamiętnej imprezy minęły już prawie trzy tygodnie. Od tamtego czasu razem z Larą mocno się do siebie zbliżyliśmy. Dobra nie ma co się oszukiwać. Ja kocham ją a ona mnie. Mieszkamy razem już od jakiegoś czasu. Oczywiście nie podoba się to nikomu. Fede, Lu, Diego i Fran wszyscy są przeciwni. Tylko nie Violetta. Ona to akceptuje. Powiedziała że chce żebym był szczęśliwy i nie zamierza stawać mi na drodze do szczęścia. Doceniam to bo wiem że mnie kocha. Powiedziała mi to kilka razy. Jest mi cholernie ciężko. Nadal nie mogę sobie nic przypomnieć chociaż bardzo bym chciał.

Teraz właśnie idę do Violi i Bell. Chcę się spotkać z małą, zabrać kilka swoich rzeczy i koniecznie pogadać z Violettą. Potrzebuję jej rady. Wiem że nikt inny mi nie pomoże. A już na pewno nie Fran i Lu. W końcu dotarłem na miejsce i stanąłem pod drzwiami. Nie wiem co mam teraz zrobić. Niby mam klucz ale nie wiem czy powinienem go używać. Chyba nie wypada. W końcu już tu nie mieszkam. Zapukałem do drzwi i czekałem aż ktoś mi otworzy. Po kilku minutach w drzwiach pojawiła się Violetta. Uśmiechnęła się lekko na mój widok. 
-Hej - Przywitałem się od razu - Mogę na chwilę? - Spytałem
-Hej, jasne wchodź - Powiedziała i przepuściła mnie w drzwiach. Minąłem ją i rozebrałem się. - Masz przecież klucze więc ich używaj - Dodała z lekkim uśmiechem. Udała się do salonu i usiadła obok naszej córeczki na dywanie. Zaczęły się razem bawić. Wyglądały słodko. Podszedłem do nich i kucnąłem przy małej po czym pocałowałem ją w czoło. Kontem oka widziałam jak Violetta się uśmiechnęła i przymknęła na chwilkę oczy.                        
-Wszystko okej? - Spytałem niepewnie.
-Tak, tylko... - Zaczęła - Jak chcesz to opowiem ci coś z przed wypadku - Dodała
-Jasne - Powiedziałem z delikatnym uśmiechem
-Zawsze jak wychodziłeś na trening a ja nie chciałam żebyś szedł to obrażałam się na ciebie i szłam na strych. Tam siadałam w koncie i patrzyłam w okno, był tam widok na morze. Przychodziłeś i wtedy całowałeś mnie w czoło, mówiłeś że mnie kochasz, że wrócisz niedługo i żebym pomyślała co chcę robić wieczorem - Mówiła z uśmiechem. - Wtedy w dniu wypadku też tak było. Tylko ja leżałam w sypialni i prosiłam żebyś nie szedł. - Dodała.

~*~
Leon i Bell poszli do jej pokoiku. Powiedział że dzisiaj to on położy ją spać. Skorzystałam z okazji i zaczęłam przeglądać papiery do firmy. Muszę w końcu zabrać się za projekt bo nigdy go nie zrobię a termin goni.

Po kilku minutach z góry zszedł Leon. Spojrzałam na niego
-Śpi? - Spytałam i z powrotem przeniosłam swój wzrok w komputer.
-Tak śpi - Powiedział i usiadł na kanapie. - Potrzebuję rady - Dodał niepewnie. Zamknęłam laptopa i spojrzałam na niego
-Jakiej? - Spytałam zdziwiona. On potrzebuje mojej rady? Dziwne. Przecież mógł pójść do każdego. Do dziewczyn lub chłopaków.
-Planuję się oświadczyć Larze, mogłabyś mi coś poradzić? - Spytał patrząc w podłogę. No przyznam że mnie zaskoczył. Teraz to bym chętnie się zamknęła w sypialni popłakała. Ale najpierw muszę mu pomóc. Przygryzłam wargę aby się nie rozpłakać i usiadłam obok niego. Zamknęłam oczy.
-Nie zapomnij o pierścionku - Zaśmiałam się lekko aby rozluźnić atmosferę. - A później zaproś ją na jakąś kolację, po kolacji romantyczny spacer brzegiem morza a następnie wyjątkowe dla was obojga miejsce. Tam kilka świeczek, płatki róż, romantyczny nastrój. Klękasz przed nią i wyciągasz pierścionek. Pytasz ją "Czy chcesz uczynić mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i zostać moją żoną a w przyszłości matką naszych dzieci?". Ona się zgadza i jesteście szczęśliwi. - Powiedziała i starła pojedyncze łzy.
-Idealnie, dziękuję - Zaśmiał się i wstał. Pocałował mnie w policzek - Wpadnę do małej pod koniec tygodnia - Powiedział - Cześć - Zawołał kiedy zamykały się drzwi.
-Kocham cię - Szepnęłam po czym udałam się do drzwi i je zamknęłam. Sprzątnęłam wszystkie dokumenty i zaniosłam je do sypialni. Położyłam się i zamknęłam oczy. Zaczęłam płakać.

Leon zamierza jej się oświadczyć. Teraz to ona będzie tą szczęściarą którą kiedyś byłam ja. Teraz to ona zostanie panią Verdas. Zostaje mi mieć nadzieję że on sobie coś przypomni, że przypomni jak bardzo mnie kocha. "Nadzieja matką głupich ale w końcu każda matka kocha swoje dzieci". A ja kocham ciebie Leonie Verdasie. Przypomnij sobie co kol wiek...



******

Dzisiaj taki króciutki rozdział ale musiałam go napisać. Dopadła mnie jakaś dziwna wena :P No nie wiem :D
Teraz kochani rozdziały będą się pojawiały właśnie kiedy będę miała wenę. Czyli nie będą pojawiać się systematycznie za co bardzo przepraszam :**
Chcę bardzo skończyć te opowiadanie dla tego rozdziały będą się pojawiały kiedy będą. Mam nadzieję że się nie pogniewacie i że mnie zrozumiecie. 

Oceniajcie dzisiejszy rozdział :) 
Bijcie za to co chce zrobić Verdas jeśli chcecie :P 
Czekajcie na kolejny rozdział i trzymajcie kciuki aby wena była :P 

No to na dzisiaj chyba tyle :) 
Trzymajcie się :)
Buziaczki :**